Początek świata, czyli obraza moralności

Salon w XIX -wiecznym Paryżu był wydarzeniem, które zapewniało artyście powodzenie. Żeby jednak wystawiać na Salonie, trzeba było dostosować się do wymogów Akademii. A dokładnie do wymagań Ecole de Beaux-Arts zarządzanej przez członków Akademii Sztuk Pięknych. Nie wszyscy malarze chcieli się podporządkować regułom, o którym Delacroix powiedział, że "uczą piękna tak, jakby uczyli algebry" (cóż, to znane nam reguły z czasów antycznych przeniesione na strony traktatów teoretycznych przez renesansowych artystów i myślicieli). I tak w ramach sprzeciwu wobec akademizmu zaczął rodzić się realizm, a jego inspiratorem stał się Gustave Courbet, który uważał się za promotora "sztuki żywej". Jego obrazy przedstawiały codzienność, portretował niższe klasy, chłopów, ubogie mieszczaństwo i przeciwstawiały się światu sztucznych ideałów promowanych przez Akademię. Kamieniarze to swoisty manifest w sztuce, chyba najsłynniejszy obraz XIX wieku ukazujący ludzi pracujących fizycznie.
Kamieniarze, 1849, ze zbiorów Gemäldegalerie w Dreźnie, zniszczony podczas II wojny światowej
Courbet był odważnym artystą wierzącym w ideały, które głosił. Kiedy jego dwa obrazy Pogrzeb w Ornans i Pracownię malarza jury Salonu w 1855 roku odrzuciło jako nazbyt realistyczne Courbet własnym kosztem wzniósł "Pawilon Realizmu". Zaprezentował w nim czterdzieści prac. Ten gest nie przyniósł artyście uznania, a odwiedzający pawilon Delacroix przez godzinę przebywał sam wśród obrazów (cóż za luksus na dzisiejsze standardy). 
Po tym, jak Courbet stał się malarzem tworzącym własny świat, trwającym w zawieszeniu pomiędzy tym, co realne, a tym, co namalowane, przestał malować wielkie obrazy (Atelier z nawiązaniem do starej tradycji wyobrażeń pracowni malarskich jest godne odrębnej analizy). Naturalnie, niektóre z jego obrazów wzbudzały podobnie duże emocje, jak dzieła realizmu. Panienki nad Sekwaną, czy Kąpiące się wywoływały oburzenie, ale twórczość artysty traciła z biegiem lat charakter prowokacji sztuką. Obrazy, który mogły wywołać wielki skandal były malowane na prywatne zamówienie. Wśród nich był Sen namalowany w 1866 roku dla tureckiego dyplomaty Khalik-Beya i podejmujący erotyczny temat miłości między kobietami. To dzieło dopiero w 1953 roku zostało zakupione przez paryski Petit Palais, a wcześniej pozostawało w prywatnych rękach. 

Sen, 1866, Petit Palais, Paryż
I tak doszliśmy do Początku świata. Obraz nie był nigdy publicznie wystawiony. Ukazanie tylko fragmentu ciała kobiety jeszcze bardziej podkreśla erotyzm przedstawienia.
Modelką mogła być Jo (Joanna Hiffernan), rudowłosa kochanka Whistlera, która pozowała do obrazu Sen. Ale naturalnie rude włosy Jo wskazywałyby na podobnie jasne owłosienie łonowe, dlatego badacze sztuki Courbeta wskazywali raczej na drugą z nagich modelek, brunetkę. Prawdopodobnie jednak do obrazu pozowała Jo, a ciemne włosy były inwencją malarza. Krótko po namalowaniu obrazu Whistler powrócił do Londynu i zakończył przyjaźń z Courbetem.



W lutym 2013 roku Jean-Jacques Fernier, ekspert od malarstwa Courbeta oświadczył na łamach Paris Match, że udało mu się dopasować górną część obrazu Początek świata, a w najnowszym katalogu dzieł artysty zostanie podane do wiadomości, że dwa fragmenty były całością. Musee d'Orsay opublikowało odpowiedź, że Początek świata nie stanowiło części większego dzieła. Oświadczenie wydane przez Paris Match (wskazywano na zgodność pigmentów i rowków na brzegach będących śladami po tej samej ramie) zostało podważone przez krytyka sztuki, Philippa Dagena. Dagen uznał, że płótno mogło być zakupione w tym samym sklepie, a różnice stylistyczne obu dzieł są zbyt duże.
Obraz został zamówiony przez tureckiego dyplomatę, podobnie, jak Sen (a także Łaźnia turecka Ingres'a). Po serii niepowodzeń finansowych Turka kochającego hazard, obraz wystawiono na sprzedaż w 1868 roku, jako część kolekcji Khalil-Bey. Zakupił go antykwariusz, Antoine de la Narde. Następnie w antykwariacie w 1889 roku nabył go Edmund de Goncourt i ukrył za deską, na której namalowano pejzaż zimowy. Według Roberta Ferniera, założyciela muzeum Courbeta i wydawcy dwutomowego albumu dzieł artysty, obraz w 1910 roku trafił w ręce węgierskiego barona, Ferenca Hatvany. Kiedy podczas II wojny światowej wojska sowieckie plądrowały Budapeszt, barona zmuszono do ucieczki pozwalając mu zabrać tylko jeden obraz. W taki sposób Początek świata wrócił do Paryża. Zanim jednak trafił do zbiorów państwowych, w 1955 roku nabył go psychoanalityk, Jacques Lacan i umieścił w swojej posiadłości wiejskiej. Historia z ukryciem obrazu powtórzyła się, bo Lacan zamówił namalowanie Początku świata w surrealistycznej wersji (a być może była to inwencja malarza, Andre Massona) i zasłonił dzieło Courbeta. Po śmierci Lacana, w 1981 roku obraz przekazano do Musee d'Orsay (wówczas dopiero tworzonego, otwarcia dokonano dopiero 5 lat później), ale transakcję sfinalizowano dopiero w 1995 roku.

Początek świata wciąż wzbudza emocje. W 1994 jedna z książek w księgarniach we Francji została usunięta przez policję, bo wydawnictwo wykorzystało obraz Courbeta umieszczając go na okładce. Podobna sytuacja miała miejsce w Portugalii w 2009 roku. W lutym 2011 Facebook zablokował konto jednego z artystów, Frode Steinicke, kiedy ten kopią obrazu skomentował program telewizyjny. Także w 2011, w październiku, Facebook zamknął konto jednego z francuskich nauczycieli, który umieścił kopię obrazu w jednym  postów będącym linkiem do programu telewizyjnego Arte opowiadającego o dziele Courbeta. Z powodu braku odpowiedzi od Facebooka nauczyciel zdecydował się założyć sprawę w sądzie. Toczy się ona do dzisiaj. 

Kiedy po raz pierwszy odwiedzałam Musee d'Orsay, byłam zdumiona dorosłymi ludźmi chichotającymi z zawstydzeniem przed tym niewielkim płótnem. Było to jakieś dziesięć lat temu, może jedenaście. Od tamtej pory odwiedziłam muzeum jeszcze kilkakrotnie i zawsze spotykałam się z podobnymi reakcjami. Nie wszystkich ludzi, ale po pierwszym razie zawsze chwilę czekałam w tej sali i nigdy się nie zawiodłam. A może raczej zawiodłam, bo wystarczyło odczekać kilka minut, by ktoś zareagował podobnie. Wciąż więc mamy problem z patrzeniem na dzieło sztuki prezentujące intymność. Wciąż budzi ono uśmiechy, wciąż zawstydza, a to, co ostatnio dzieje się w świecie sztuki (petycja o usunięcie obrazu Balthusa, zdjęcie obrazu Hylas i nimfy ze ściany galerii, by rzekomo wywołać dyskusję o roli kobiety) tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że podpieramy się słabymi argumentami, by mówić o rzeczach, które nas bolą. Courbet namalował Początek świata na prywatne zamówienie. To był obraz erotyczny i nadal takim pozostaje, jego kontekst jest zrozumiały. Tylko w jakim kierunku zmierzamy my, odbiorcy sztuki, skoro wciąż wstydzimy się patrzeć na to, co dotyczy nas wszystkich. A próbując o tym rozmawiać musimy się podpierać jakimiś niezrozumiałymi dla mnie gestami w rodzaju usuwania obrazów, które historycznie mają swoje miejsce w dyskursie.
Obrońcy moralności mają jeszcze mnóstwo pracy. Szkoda, że od 150 lat nie posunęliśmy się ani o krok w formułowaniu argumentów. Niestety, te przypadki obrony czystości, choć nieliczne, zagłuszają inne argumenty. Skandal ma się świetnie, a seks najlepiej się sprzedaje. 

Komentarze

Popularne posty