Orszak Trzech Króli Benozza Gozzoli

Żeby właściwie zrozumieć freski w kaplicy Trzech Króli w Palazzo Medici (obecnie Medici-Riccardi) należy sięgnąć nie tylko do historii rodu Medyceuszy. To także historia pewnego soboru wywarła wpływ na artystę oraz zmieniła nieco bieg historii. A było to tak:
Za namową Kosmy Medyceusza papież Eugeniusz IV przeniósł obrady soboru powszechnego Kościołów (greckiego ortodoksyjnego i rzymskokatolickiego) z Ferrary do Florencji. Sobór obradujący w Ferrarze od 8 stycznia 1438 roku mierzył się z wieloma problemami. Było zimno, kłócono się o urzędy, zabraniano Grekom celebrowania mszy według ich obrządku powołując się na to, że w kościołach katolickich powinny się odbywać jedynie katolickie msze. Takie problemy docierały do papieża, który dodatkowo został ostrzeżony o potencjalnym spisku przeciwko papiestwu w Bolonii. Eugeniusz IV był zmuszony zastawić zamek w Asyżu, by pokryć koszty pożyczek zaciąganych na rzecz soboru. Niestety w pewnym momencie zabrakło funduszy i papież przestał finansować pobyt greckich gości. Kosma wiedział o wszelkich problemach i dostrzegał możliwości, jakie niesie za sobą sobór. Bliskie kontakty ze wschodnimi władcami mogły stworzyć szansę na nowe transakcje dla kupców, czy bankierów. Miasto mogło zyskać kulturalnie i finansowo. Kiedy więc w Ferrarze wybuchła zaraza, Kosma wysłał swojego brata, Wawrzyńca, by zaproponować przeniesienie soboru do Florencji. Jako karty przetargowej użył pieniędzy: zaoferował tysiąc pięćset florenów miesięcznie tak długo, jak długo będą trwały obrady.
Sobór we Florencji rzeczywiście okazał się wielkim sukcesem dla miasta. Obrady były burzliwe, postępów brakowało dość długo, a ostatecznie podpisany dokument oznaczający porozumienie między patriarchą Wschodu a papieżem został ogłoszony dopiero 6 lipca 1439 roku podczas mszy w katedrze. Niestety tuż po wyjeździe delegatów z Konstantynopola wszystko wróciło do stanu sprzed soboru i już czternaście lat później sułtan turecki pokonał cesarza Konstantynopola i zawiesił jego głowę na kolumnie. Rozmowy kontynuowano później w Rzymie, ale od osiągniętego porozumienia odstąpiono całkowicie w 1484 roku. Wróćmy jednak do Florencji i czasów soboru. Florentyńczycy widzieli na ulicach uczonych greckich i wzrosło zainteresowanie dziełami klasycznymi. Po ulicach spacerowali brodaci konstantynopolitańczycy ubrani wedle wschodniej mody, giermkowie mongolscy i mauretańscy, nie widziane dotąd w mieście zwierzęta. Zaczęto zgłębiać dzieła Platona, a Bessarion, arcybiskup Wschodu, który podczas mszy ogłosił kompromis po grecku, po soborze pozostał we Florencji. Mianowano go kapłanem i arcybiskupem Siponto. Jego towarzysz, Gemistos Plethon, wielki znawca Platona, zaprzyjaźnił się z Kosmą Medyceuszem. Kosma pod wpływem Plethona założył Akademię Platońską, której działalność rozwinęła się wiele lat później, gdy Medyceusz zaadoptował Marsilia Ficina, wykształcił go i zaoferował mu utrzymanie.
Te wszystkie wydarzenia związane z soborem obserwował Benozzo Gozzoli artysta mieszkający we Florencji, uczeń Fra Angelica. Wiosną 1439 roku zaczął malować freski w Palazzo Medici wzorując się do pewnego stopnia na Pokłonie Trzech Króli Gentile da Fabriano w kościele Santa Trinita.
Gentile da Fabriano, Pokłon Trzech Króli, 1423, Uffizi, Florencja
Bajecznie kolorowy fresk Gozzolego przedstawia dzieje rodu Medyceuszy w formie symbolicznego pochodu Trzech Magów do Betlejem. Freski znajdują się w kaplicy rodowej, na zbudowanie której Kosma otrzymał zgodę od papieża Marcina V. Zaprojektował ją Michelozzo di Bartolomeo i zbudował w latach 1446-49. Kaplica składa się z dwóch pomieszczeń: niemal kwadratowego głównego oraz kwadratowego prezbiterium umieszczonego o stopień wyżej. Rozdzielają je korynckie kolumny. Freski zajmują trzy ściany: wschodnią, południową i zachodnią.

To dzieło, na którym dzieje się tak dużo, że każdy fragment zasługuje na oddzielny opis. Kamieniste serpentyny wijące się wśród wzgórz są zapełnione postaciami: jeźdźcami, giermkami i paziami. Malowane tkaniny są przetykane złotem, błyszczą brokaty, jedwabie, aksamity, perły i inne szlachetne kamienie umieszczone w strojach ludzi i uprzęży koni. Baśniowy charakter malowidła o tematyce zaczerpniętej z Biblii jest jednak przedstawieniem potęgi rodu Medyceuszy i ówczesnej sytuacji społecznej i politycznej miasta.
Głównymi osobami w pochodzie są: Jan Paleolog (władca Imperium Wschodu, cesarz bizantyjski, którego twarz była prawdopodobnie wzorowana na medalu zaprojektowanym przez Pisanella w 1438 roku) ubrany w bogate szaty, w turbanie i z okazałą brodą, patriarcha Konstantynopola przedstawiony jako starzec na mule, z siwą brodą i w charakterystycznym nakryciu głowy oraz Wawrzyniec Medyceusz, dziesięcioletni dziedzic rodu we wspaniałym ubraniu, na pięknym koniu okrytym czaprakiem z herbem Medyceuszy i umieszczony na tle drzewa laurowego*. To jego dziadkowi Florencja zawdzięczała sprowadzenie soboru do miasta.

Część fresku na wschodniej ścianie kaplicy, orszak najmłodszego króla
Poza inspiracją wydarzeniami soboru, Gozzoli z pewnością brał pod uwagę tradycję dnia Trzech Króli, kiedy we Florencji odbywały się uroczyste kawalkady, a członkowie wszystkich możnych rodów brali w nich udział. W tłumie na fresku widzimy więc ludzi w okrągłych, spłaszczonych nakryciach głowy noszone wówczas przez uczonych (podobne nakrycie głowy nosi Kosma na portrecie Pater Patriae), brodatych uczonych z Konstantynopola, jest brat Wawrzyńca, Giuliano* i idący przed nim czarnoskóry łucznik.

Postać utożsamiana z Giulianem de Medici, błędnie według najnowszych badań
Kosma, senior rodu, został namalowany jako jeździec na koniu udekorowanym herbem rodowym i osobistym godłem w postaci trzech pawich piór. Jego syna, Piera (ojca Wawrzyńca i protektora artysty) ukazano bez nakrycia głowy, a brata Kosmy, Wawrzyńca w stożkowym kapeluszu i jadącego na mule.
Z lewej strony Wawrzyniec na mule, z prawej Kosma
Trzy młode kobiety na koniach to z pewnością córki Piera: Nannina, Bianca i Maria. Noszą kapelusze ozdobione wysokimi piórami.
Trzy córki Piera de Medici
W pochodzie można także rozpoznać Galeazza Marię Sforzę z Mediolanu i Sigismonda Malatestę z Rimini oraz humanistę Marsilia Ficina.

Z lewej Sigismondo Malatesta, z prawej Galeazzo Maria Sforza
Gozzoli umieścił także swój portret w tłumie. To postać w czerwonej czapce, patrząca bezpośrednio na nas. Na brzegu czapki widnieje jasnożółty napis Opus Benotii.


Autoportret artysty
Bogaty w detale krajobraz jest być może inspirowany flamandzkimi tapiseriami, zaś widoczna średniowieczna twierdza, z której, jak się domyślamy, wyruszyła kawalkada, to willa Medyceuszy w Caffagiolo (Kosma zlecił jej zbudowanie Michelozzowi w 1451 roku) utożsamiana z Jerozolimą.

Detal krajobrazu, Caffagiolo / Jerozolima
Użycie jasnych barw i ogromna ilość złota powodują, że detale malowidła są widoczne także przy nikłym świetle.
Zachowała się korespondencja Piera di Medici z Gozzolim. Piero wymagał bogatych szat, jasnych kolorów, złota i ultramaryny. Jego ojciec, Kosma, był protektorem Fra Angelica, a prace tego artysty w klasztorze San Marco (przy których częściowo asystował Gozzoli) są zupełnie inne; charakteryzuje je prostota. Kosma miał inny smak artystyczny i stawiał na skromność i prostotę. Jego syn chciał wybujałej świetności i wystawności. Kosma zbudował kaplicę i ją wyposażył, Piero zamówił malowidła na ściany.
Cała procesja namalowana na fresku zmierza w kierunku obrazu w ołtarzu: Adoracji Dzieciątka, którego oryginał Fra Filippa Lippiego znajduje się dziś w Gemaeldegalerie w Berlinie, zaś w kaplicy Medyceuszy wisi kopia przypisywana Pier Franceskowi Fiorentino. Na obrazie Lippiego jest pewna ciekawa rzecz. Otóż Duch Święty i jego światło emanuje od Boga Ojca i Syna Bożego. To zgodne z doktryną Kościoła rzymskokatolickiego, ale niezgodne z poglądem Kościoła prawosławnego (w którym światło pochodzi tylko od Boga), a był to jeden z problemów omawianych podczas soboru florenckiego.
Fra Filippo Lippi, Adoracja Dzieciątka, Gemaeldegalerie Berlin, autor zdjęcia: Miguel Hermoso Cuesta

Pier Francesco Fiorentino, ok. 1450, kopia obecnie w ołtarzu kaplicy
Kiedy odwiedza się kaplicę Trzech Króli w Palazzo Medici-Ricardi trudno się skupić. Freski są tak barwne, tak baśniowe i tyle się na nich dzieje, że warto poświęcić im jeden dzień. Nie tyle, żeby pozostać cały dzień w kaplicy - jest ona malutka, ciężko znaleźć właściwą perspektywę dla oglądania dzieła - ale po to, by obejrzeć, może zrobić kilka zdjęć i spokojnie pomyśleć. Warto wspomnieć, że kiedy pałac kupiła rodzina Riccardich i postanowiła go przebudować, zmieniono nieco kaplicę: przenosząc wejście wycięto fragment ściany z południowo - zachodniego narożnika (procesja najstarszego króla), a po zbudowaniu schodów umieszczono ten fragment w narożniku tak, że koń króla znajduje się na dwóch częściach ściany. Nagromadzenie postaci, roślin, zwierząt, egzotycznych ptaków, tkanin, klejnotów, owoców, kwiatów, przepiękne anioły... to wszystko zapewnia niezapomniane wrażenia. Jestem zwolenniczką powolnego zwiedzania i spokojnego zapoznawania się z dziełami sztuki. Ten fresk jest wyjątkowy, bo gwarantuje niebywały oczopląs. Warto więc później posnuć się po mieście bez zaglądania gdziekolwiek. Niektórzy określają kaplicę Trzech Króli mianem kiczowatej. Ale trzeba ją zobaczyć, zanim się powie jedno słowo, jakiekolwiek. 

panoramiczny widok fresku

* Ostatnie badania wskazują, że mimo wszelkich atrybutów rodu, najmłodszy z królów nie może być Wawrzyńcem Medyceuszem. W czasie powstania fresku Wawrzyniec miał dziesięć lat i nie mógł być sportretowany w centrum wydarzeń. Portrety jego oraz jego brata, Giuliana, znajdują się wśród tłumu w orszaku, najpewniej tuż przed autoportretem artysty. Po raz pierwszy najmłodszego króla utożsamiono z Wawrzyńcem w przewodniku turystycznym w XIX wieku i przez całe lata trzymano się tej hipotezy. Najnowsze badania podważają ją jednak i sama jestem skłonna przyznać się do wahania.

Pisząc artykuł wspomagałam się publikacjami Christophera Hibberta oraz informacjami ze strony muzeów we Florencji.

Komentarze

Popularne posty