Legenda na dzień św. Mikołaja
Mikołaj, biskup Mitry, miasta na południu Azji Mniejszej, żył na przełomie III i IV wieku, czyli w czasach panowania dwóch cesarzy rzymskich: Dioklecjana oraz Konstantyna Wielkiego. Opowiadanie o tym, jak obdarował córki ubogiego sąsiada stało się początkiem tradycji mikołajkowej. W ten uroczysty (szczególnie odkąd mam dzieci) dzień postanowiłam przybliżyć legendę świętego Mikołaja według tego, co przeczytałam w moim ulubionym tomiszczu o świętych autorstwa Jakuba de Voragina.
Otóż rodzice Mikołaja "wiedli życie wstrzemięźliwe, jakby nie w małżeńskim stanie", a Mikołaj już w pierwszym dniu życia, podczas kąpieli, "stanął wyprostowany w wanience, a nadto we środy i w piątki raz tylko dziennie ssał pierś". Ponieważ rodzice byli bogaci, Mikołaj już jako młodzieniec zaczął myśleć o tym, jak podzielić się bogactwem z innymi. Okazja nadarzyła się wspaniała, bowiem jeden z ubogich sąsiadów postanowił wysłać swoje trzy córki na ulicę, by tam zarabiały na życie. Mikołaj zawinął w chustę bryłę złota i wrzucił ją wieczorem przez okno do domu ubogiego sąsiada, który dzięki temu wydał najstarszą latorośl za mąż. Za jakiś czas Mikołaj wrzucił drugą bryłę złota przez okno i druga dziewczyna wyszła za mąż. Ale przy trzeciej bryle złota, ów sąsiad czuwał, odkrył dobroczyńcę, dogonił Mikołaja i chciał go po stopach z wdzięczności całować.
Wspaniała opowieść, bo taka wielopłaszczyznowa. Mamy więc wstrzemięźliwych rodziców, skromnego świętego, który nie chce ujawniać swojej dobroczynności. Mamy ojca, który kocha swoje córki, ale każe im pracować na ulicy (!). I mamy bezwolne młode kobiety, które są przedmiotem różnych działań dwóch szlachetnych mężczyzn.
Takie różne płaszczyzny widzę dzisiaj, ale jako dziecko czytałam o cudach Mikołaja (bo legenda jest długa, zachęcam do czytania), nie tylko czynionych za jego życia, ale też przy jego grobie (marmurowy, z magicznym źródłem uzdrawiającej oliwy) i zaśmiewałam się i zachwycałam.
Podobno kiedy Turcy zburzyli miasto Mirę i grób Mikołaja został pogrzebany w gruzach, 47 rycerzy z Bari udało się do Miry. Otworzyli odszukany grób, i zabrali do Bari szczątki Mikołaja pływające w oliwie (!). Działo się to w 1080 roku. To wersja ze Złotej legendy.
Z relikwiarza ukazanego powyżej co roku, 9 maja (w rocznicę przeniesienia szczątków) biskup specjalną chochlą pobiera kilka porcji perłowego płynu wydobywającego się podobno z kości świętego. Legenda mówi, że urna z ciałem św. Mikołaja była pełna tej manny, która pięknie pachniała i miała cudowne właściwości. Dzisiaj księża dodają po kropli owej manny do fiolek z wodą święconą i sprzedają to w przykościelnym sklepiku jako relikwię. Ustawiają się po nią kolejki. No, przyznać się, kto by chciał w mikołajki dostać taką porcję magicznego płynu?
Otóż rodzice Mikołaja "wiedli życie wstrzemięźliwe, jakby nie w małżeńskim stanie", a Mikołaj już w pierwszym dniu życia, podczas kąpieli, "stanął wyprostowany w wanience, a nadto we środy i w piątki raz tylko dziennie ssał pierś". Ponieważ rodzice byli bogaci, Mikołaj już jako młodzieniec zaczął myśleć o tym, jak podzielić się bogactwem z innymi. Okazja nadarzyła się wspaniała, bowiem jeden z ubogich sąsiadów postanowił wysłać swoje trzy córki na ulicę, by tam zarabiały na życie. Mikołaj zawinął w chustę bryłę złota i wrzucił ją wieczorem przez okno do domu ubogiego sąsiada, który dzięki temu wydał najstarszą latorośl za mąż. Za jakiś czas Mikołaj wrzucił drugą bryłę złota przez okno i druga dziewczyna wyszła za mąż. Ale przy trzeciej bryle złota, ów sąsiad czuwał, odkrył dobroczyńcę, dogonił Mikołaja i chciał go po stopach z wdzięczności całować.
Wspaniała opowieść, bo taka wielopłaszczyznowa. Mamy więc wstrzemięźliwych rodziców, skromnego świętego, który nie chce ujawniać swojej dobroczynności. Mamy ojca, który kocha swoje córki, ale każe im pracować na ulicy (!). I mamy bezwolne młode kobiety, które są przedmiotem różnych działań dwóch szlachetnych mężczyzn.
Takie różne płaszczyzny widzę dzisiaj, ale jako dziecko czytałam o cudach Mikołaja (bo legenda jest długa, zachęcam do czytania), nie tylko czynionych za jego życia, ale też przy jego grobie (marmurowy, z magicznym źródłem uzdrawiającej oliwy) i zaśmiewałam się i zachwycałam.
Podobno kiedy Turcy zburzyli miasto Mirę i grób Mikołaja został pogrzebany w gruzach, 47 rycerzy z Bari udało się do Miry. Otworzyli odszukany grób, i zabrali do Bari szczątki Mikołaja pływające w oliwie (!). Działo się to w 1080 roku. To wersja ze Złotej legendy.
Z relikwiarza ukazanego powyżej co roku, 9 maja (w rocznicę przeniesienia szczątków) biskup specjalną chochlą pobiera kilka porcji perłowego płynu wydobywającego się podobno z kości świętego. Legenda mówi, że urna z ciałem św. Mikołaja była pełna tej manny, która pięknie pachniała i miała cudowne właściwości. Dzisiaj księża dodają po kropli owej manny do fiolek z wodą święconą i sprzedają to w przykościelnym sklepiku jako relikwię. Ustawiają się po nią kolejki. No, przyznać się, kto by chciał w mikołajki dostać taką porcję magicznego płynu?
Komentarze
Prześlij komentarz