Sztuka w duecie z Iwoną Siewierską

Książkę "W duecie ze sztuką" przeglądałam kilka razy w księgarni Sztuki Wyboru. Droga, myślałam. Ale planowałam ją kupić podczas Gdańskich Targów Książki, słusznie prognozując, że cena będzie niższa. Nie kupiłam. Wszyscy, którzy odwiedzili targi wiedzą, że pomimo niższych cen, wydaje się tam majątek. Zwyczajnie zabrakło mi pieniędzy. Za to poznałam samą Iwonę Siewierską, spacerującą z malarką i ceramiczką, Basią Faron. Tego samego dnia, wieczorem, podczas wernisażu prac Iwony Chmielewskiej w Sztuce Wyboru, ponownie spotkałam dwie panie. "Wiesz, my jeszcze nie dotarłyśmy do domu, jeździmy po mieście i oglądamy sztukę" - tak Basia, ucieszona, wcale nie zmęczona, przywitała mnie w kawiarni. Iwona Siewierska, nie mniej uśmiechnięta potwierdzała kiwaniem.
Ale mam. Mam książkę "W duecie ze sztuką", bo moja Basia zatrzymała się pewnego dnia obok mojego domu, wyskoczyła z auta, uściskała mnie i podarowała książkę i ceramicznego zająca.
Dlaczego o tym opowiadam? Już wyjaśniam. To artystyczna książka drukowana na pięknym papierze o mlecznej barwie, z dobrej jakości ilustracjami, z fragmentami życia autorki. Ale przede wszystkim to rzecz o ceramice, o miłości do sztuki, o kolekcjonowaniu i emocjach.


Książkę Siewierska podzieliła na kilka części. W pierwszej opisuje swoje dzieciństwo i młodość tak kierując narracją, by ostatecznie naprowadzić na swoją kolekcjonerską pasję. Autorka wyjaśnia miłość do ceramiki związkiem z artystą: "Przeniosłam się do (...) mieszkania Artysty. W jednym momencie runął mój mieszczański, bezpieczny, przewidywalny i uporządkowany świat. Otaczała mnie zewsząd sztuka - malarstwo, rzeźby, wszystko trudne i niezrozumiałe dla młodej mieszczki z Jeleniej Góry. Na ścianach od samej podłogi do sufitu wisiały prawdziwe obrazy, rysunki, grafiki. Na półkach, we wszystkich kątach, stały rzeźby, unikatowe naczynia - wszystko to były autentyczne dzieła sztuki".

Kolejna część książki pojawia się niejako w połowie zdania. Bo już podczas opisywania związku z Artystą, Iwona opowiada o technologicznych błędach przy wypalaniu ceramiki, a także o tytułach dzieł. Pada ciekawe zdanie: "Tytuł zamyka te wszystkie stany" (w kontekście do pozostawiania dzieła bez tytułu, z niedopowiedzeniem i zgodą artysty na różnoraką interpretację).


Pasja kolekcjonerska otwiera kolejne strony książki. Kiedy autorka zaczęła nabywać przedmioty ceramiczne nie zdawała sobie sprawy z tego, że zaczyna tworzyć kolekcję. "Rocznie przybywało mi po kilkanaście i więcej prac. Jeszcze nie byłam świadoma, że tworzę jakiś konkretny zbiór". Kupowała ceramikę na aukcjach, bezpośrednio u artystów, w galeriach, po obronach prac dyplomowych. "Myślę, że możliwość zakupu wprost od artysty jest największą przyjemnością dla konesera sztuki. Artyści z zasady najlepsze prace zostawiają w swoich pracowniach (...)".


Upublicznienie zbioru nastąpiło dopiero w 2011 roku, kiedy autorka skatalogowała wszystkie posiadane dzieła sztuki. Problemy ze spisem, z fotografią, z rozmowami w galeriach i muzeach w celu zorganizowania wystawy, zdumienie, że w MN we Wrocławiu znajduje się jedynie około 60 obiektów, podczas, gdy w domu Iwony było ich 250 - to wszystko znalazło swój efekt końcowy w trzech wystawach w 2012 roku i wydaniem katalogu. Jest też ciekawy opis tego, jak podczas kilku miesięcy ze skromnej zbieraczki Iwona stała się kolekcjonerką. Napisał o tym Marek Puchała we wstępie do katalogu wystawy Siewierskiej: " (...) największą satysfakcją dla twórcy jest spotkanie kolekcjonera z prawdziwego zdarzenia. Człowieka, który nie kieruje się chęcią zysku czy też zwykłym zdrowym rozsądkiem i znajomością rynku. Człowieka, który kieruje się pasją i miłością".
W książce znalazło się miejsce dla opisania problemów z transportem ceramiki, z organizacją wystaw za granicą, kontaktów z kuratorami wystawy, ciężkiej pracy całej ekipy galerii czy muzeum, a także o momencie prawdy, jakim jest wernisaż.


Wyjątkowo ciekawe słowa padają o ceramice eksponowanej w ogrodzie Siewierskiej. Słowom towarzyszą zdjęcia wspaniałego muzeum pod chmurką, żałuję jedynie, że tak ich mało. Ceramika w otoczeniu przyrody, albo przyroda w otoczeniu ceramiki to zupełnie wyjątkowa rzecz. Dla osób, które zechciałyby ustawić ceramikę we własnym ogrodzie, w tekście pojawiają się cenne rady. Jak dbać o te rzeźby, na co zwrócić uwagę i dlaczego pomimo trwałości niektóre nie nadają się do zimowania.

Ostatnia część książki to opisy fragmentów kolekcji pogrupowane według artystów, którzy je tworzyli. Pojawiają się znane nazwiska i interesujące opowieści związane z relacjami autorki z artystami lub ich dziełami. To swoisty słownik artystów rzeźbiarzy, nie zawierający jednak danych biograficznych, ale emocje i zachwyty autorki książki.



Przez szereg stron poznajemy osobiste sprawy Iwony, jej emocje, przeżycia, intymne przemyślenia, ale ani przez chwilę nie czujemy się tak, jakbyśmy weszli z butami w jej życie. Jest trochę tak, jak w malarstwie rodzajowym Złotego Wieku: zaglądamy do domów prywatnych i obserwujemy ludzi w ich codziennych czynnościach. Musimy być jednak cicho, bo nasze patrzenie odbywa się niejako za ich zgodą i na ich warunkach. Podobnie jest z książką Iwony Siewierskiej. Autorka wpuszcza nas do swojego życia nie sprzedając go, udostępniając z ufnością i zawierzając widzowi i czytelnikowi.
Droga? Wcale nie droga książka. To nie jest rzecz, którą przeczytamy i odstawimy na półkę. Konstrukcja dzieła jest taka, że można otworzyć je na dowolnej stronie i czytać przez parę minut dla ukojenia dnia.

Komentarze

Popularne posty